Eh, czemu oni się cieszą? W tym nie ma niczego radosnego.
Wyszłam z gracją z samochodu i uśmiechnęłam się do taty, do niej jednak tylko kiwnęłam głową.
http://www.polyvore.com/rozdzia%C5%82/set?id=129598134#fans
Spojrzałam na Eli i kiwnęłam do niej głową, by wyszła z samochodu, przewróciła oczami stając koło mnie. Podeszłam w taty kierunku i mocno go przytuliłam.
- Cześć tato - szepnęłam mu do ucha.
- Ah, Ada, nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem. - powiedział mi do ucha, nadal mnie przytulając, potem zrobiłam krok do tyłu i odpowiedziałam mu uśmiechem, lecz gdy mój wzrok padł na jego partnerkę moja mina zrzedła.
- Cześć - mruknęłam pod nosem i to co stało się po tym prawie powaliło mnie z nóg, ojca i Dominique odepchnęła babcia.
Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości, odwróciłam się do siostry i mamy, i spojrzałam na nie rozpaczliwie, mówiąc bezgłośnie do mamy "nie zrobisz nam tego", Eli patrzyła na nią tak samo, a ona tylko uśmiechnęła się zwycięsko i ruszyła do przodu by przywitać się.
- Oh witaj Barbara! - mama dziwkarsko i fałszywie uśmiechnęła się do babci.
- A to ty Katherine, sądziłam że zaoszczędzisz mi spotkania z tobą.- mruknęła babcia w stronę mojej matki i podeszła do mnie i Eli, która zdążyła już do mnie podejść. - Nawet nie macie pojęcia jak babcia się za wami stęskniła, Amelko jak wydoroślałaś, a ty Elizabeth nie poznałabym cię już na ulicy - darowałam babci, że nie pamiętała mojego imienia. - Wasz stary dziadek też by przyszedł się przywitać, ale bawi tego ich małego bachora, więc prosił żebyście same przyszły. - gdy to powiedziała odwróciła się i wróciła do domu.
Spojrzałam na ojca z niezrozumieniem. Pokazałam głową na babcię, nie zdając sobie sprawy że moja buzia jest otwarta z szoku, dopóki Eli teatralnie mi ją zamknęła.
- C-co ona tu robi? Tato?! - jąkałam się niemiłosiernie, babcia to największa kara.
- Spokojnie Ada, gdy babc... - tato nie mógł dokończyć bo mama mu przerwała.
- Jackson! Nie mów do niej Ada! Adrianna, błagam cię Adrianna!
- Ymm więc dobrze? - ojciec patrzył na matkę jak na kompletną idiotkę. - Gdy babcia z dziadkiem dowiedzieli się że przyjeżdżacie na wakacje, też przyjechali, stęsknili się za wami, dacie radę. - mówił już do nas, nadal obejmując w pasie swoją narzeczoną. - Może wejdźmy już do środka, Katherine myślę, że możesz już pojechać do domu.
- Pewnie i bym to zrobiła, ale chcę chociaż zobaczyć swojego syna, gdzie on jest?
- Leo? - spytała Dominique.
- Tak, Leonardo, gdzie jest? - odpowiedziała matka z mordem w głosie.
- Przykro mi ale nie ma go w tej chwili w domu. - odpowiedziała kobieta ojca.
Matka tylko potaknęła głową, ruszyła do samochodu i przed wejściem do samochodu dodała tylko byśmy pozdrowiły od niej Leonarda i odjechała.
No to zaczynamy zabawę.
Weszłyśmy do środka, a ojciec zabrał nasze walizki i o dziwo nawet Dominique mu pomogła.
Jeny, matka nigdy by tego nie zrobiła.
A co do środka to nie wiem co powiedzieć, zaniemówiłam i jestem w stu procentach pewna że Eli też. To przypominało pałac, od razu weszliśmy do wielkiego marmurowego, białego korytarza, na którego środku stały ogromne, także białe i także marmurowe schody z czarnymi barierkami, po jednej stronie schodów stała wielka rzeźba jakieś gołej kobiety a po drugiej drzwi, a raczej tylko ramy drzwi, bo ich samych nie było, do jak się spodziewam jadali, równolegle do nich były także ramy do wielkiego i jak już zdążyłam zauważyć pięknego salonu, na ścianach było jeszcze wiele białych, pozamykanych drzwi, których bez dokładnego przyjrzenia nie było widać. Jednak najpiękniejszym elementem wystroju był kryształowy żyrandol na środku pomieszczenia.
- Wow, tu jest ślicznie - wyszeptałam z zadumy.
Ojciec serdecznie podziękował i poprosił abyśmy poszły na górę przywitać się z dziadkiem i ich małą córeczką a oni zaniosą nam nasze walizki do naszych sypialń.
Zrobiłam pierwszy krok na schodach i bałam się; bałam się że je pobrudzę, więc szłam bardzo ostrożnie, na górę dotarłam po paru dobrych minutach Eli wychodziła już z pokoju w którym był dziadek. Pewnie znów ją okrzyczał o zbyt dużą ilość makijażu i z oburzenia wyszła z pokoju. Ja natomiast gdy tylko przekroczyłam próg pokoju rzuciłam się dziadkowi na szyję, a on odwzajemnił uścisk.
- Adrianno jak wyrosłaś! Mi takiemu staremu dziadowi nawet by nie przyszło do głowy, że ktoś kogo urodziła ta su... - dziadek powstrzymał się od użycia niecenzuralnego słowa, opisującego moją matkę i dokończył dalej - może być tak cudowną osobą. Nie za dużo makijażu, żadnych eksperymentów, śliczna jesteś Adrianno. - dziadek odwrócił się i podniósł z ziemi najpiękniejszą istotę jaką w życiu widziałam, jak się potem okazało moją młodsza przyrodnią siostrzyczkę. - Adrianno to Dakota. - przedstawił mi ją i nie czekając na moją reakcję dosłownie włożył mi ja w ręce.
Mała popatrzyła na mnie swoimi wielkimi, brązowymi oczkami i teraz mimo wcześniejszym oporom musiałam przyznać że malutka jest strasznie podobna do Dominique, co oznacza też, że wcześniej nie dostrzegałam jak ta kobieta jest piękna. Zaraz po tym jak przytuliłam do siebie małą, postawiłam ją na ziemi i pożegnałam się z nimi, tłumacząc się zmęczeniem, jednak nie poszłam do swojego pokoju tylko znów zeszłam na dół i poszłam do wielkiego salonu gdzie siedział mój ojciec wraz z Dominique, była piękna, aż za bardzo.
Chyba wpadam w kompleksy.Usiadłam na fotelu stojącego, na przeciw sofy, na której siedzieli oni.
- Nie sądziłam, że aż takiego majątku się dorobiłeś, tato. - powiedziałam uśmiechając się do nich, kobieta cały czas miała przyjazny uśmiech na twarzy, nie pomaga w nienawidzeniu jej.
Zaczynam ją lubić, nie dobrze!- Um, wasza córka, Dakota, jest cudowna, stokroć piękniejsza niż ten cały pałac, odziedziczyła urodę po Tobie, Dominique. - na mój komplement zarumieniła się.
- Jest mi niezmiernie miło, że ci się podoba.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam w wielkie okna przez które zobaczyłam grupkę chłopców, a wśród nich...
Nie to niemożliwe.
- Czy to Leo? - spytałam ich wskazując głową na widok za oknem.
Nie musieli potwierdzać, bo sama już to sobie zatwierdziłam. Zerwałam się na równe nogi i ruszyłam biegiem do drzwi wyjściowych, otworzyłam je i szybko wybiegłam z domu.
- Leo! - krzyknęłam i po chwili byłam w ramionach brata, przytulił mnie i lekko podniósł do góry obracając w powietrzu.
- Ada! - postawił mnie na nogi odsunął na długość jego ramion i przyglądał mi się, a ja jemu. Zmienił się, oj bardzo, na jego ciele przybyło tatuaży, kolczyków, włosy zabarwił na jeszcze ciemniejszą czerń, ale nadal był bardzo przystojny i nadal był najlepszym bratem pod słońcem. Gdy skończył skanować mnie wzrokiem, znów przyciągnął mnie z powrotem w swoje objęcia i pocałował delikatnie w czoło, był wiele wyższy ode mnie, mimo iż mam szpilki na nogach. - Nadal piękna i nadal sztywna, stęskniłem się księżniczko! - na jego określenie moje serce pękło, nie obchodziło mnie że dookoła stali jego znajomi i prawdopodobnie mierzyli nas wzrokiem, to nie było ważne, ważne było to że mój brat jest obok mnie. - Czy Eli też jest?
- Taaa, jednak coś nie w humorze. - powiedziałam w pierś brata, bo nadal mnie do siebie przytulał.
- Nie żeby to było czymś dziwnym. - zaśmiał się i odepchnął od siebie po czym złapał za rękę. - Ludzie, to moja najcudowniejsza siostrzyczka, Adrianna. - na jego słowa uśmiechnęłam się do każdego i podałam im rękę poznając ich imiona, był Dennis, Mark, Niall i Zayn -- wszyscy dosłownie przerażający.
- My się zbieramy, trzymajcie się, do jutra! - powiedział mój braciszek i odwrócił nas prowadząc do domu.
Tak bardzo za nim tęskniłam!
_________________________________
Jest i pierwszy rozdział, mam nadzieję że wam się spodoba bo UWAGA mi pierwszy raz podoba się coś co napisałam sama! <3 Mam nadzieję że będziecie stałymi czytaczami i przede wszystkim stałymi komentatorami.
- Cześć tato - szepnęłam mu do ucha.
- Ah, Ada, nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem. - powiedział mi do ucha, nadal mnie przytulając, potem zrobiłam krok do tyłu i odpowiedziałam mu uśmiechem, lecz gdy mój wzrok padł na jego partnerkę moja mina zrzedła.
- Cześć - mruknęłam pod nosem i to co stało się po tym prawie powaliło mnie z nóg, ojca i Dominique odepchnęła babcia.
Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości, odwróciłam się do siostry i mamy, i spojrzałam na nie rozpaczliwie, mówiąc bezgłośnie do mamy "nie zrobisz nam tego", Eli patrzyła na nią tak samo, a ona tylko uśmiechnęła się zwycięsko i ruszyła do przodu by przywitać się.
- Oh witaj Barbara! - mama dziwkarsko i fałszywie uśmiechnęła się do babci.
- A to ty Katherine, sądziłam że zaoszczędzisz mi spotkania z tobą.- mruknęła babcia w stronę mojej matki i podeszła do mnie i Eli, która zdążyła już do mnie podejść. - Nawet nie macie pojęcia jak babcia się za wami stęskniła, Amelko jak wydoroślałaś, a ty Elizabeth nie poznałabym cię już na ulicy - darowałam babci, że nie pamiętała mojego imienia. - Wasz stary dziadek też by przyszedł się przywitać, ale bawi tego ich małego bachora, więc prosił żebyście same przyszły. - gdy to powiedziała odwróciła się i wróciła do domu.
Spojrzałam na ojca z niezrozumieniem. Pokazałam głową na babcię, nie zdając sobie sprawy że moja buzia jest otwarta z szoku, dopóki Eli teatralnie mi ją zamknęła.
- C-co ona tu robi? Tato?! - jąkałam się niemiłosiernie, babcia to największa kara.
- Spokojnie Ada, gdy babc... - tato nie mógł dokończyć bo mama mu przerwała.
- Jackson! Nie mów do niej Ada! Adrianna, błagam cię Adrianna!
- Ymm więc dobrze? - ojciec patrzył na matkę jak na kompletną idiotkę. - Gdy babcia z dziadkiem dowiedzieli się że przyjeżdżacie na wakacje, też przyjechali, stęsknili się za wami, dacie radę. - mówił już do nas, nadal obejmując w pasie swoją narzeczoną. - Może wejdźmy już do środka, Katherine myślę, że możesz już pojechać do domu.
- Pewnie i bym to zrobiła, ale chcę chociaż zobaczyć swojego syna, gdzie on jest?
- Leo? - spytała Dominique.
- Tak, Leonardo, gdzie jest? - odpowiedziała matka z mordem w głosie.
- Przykro mi ale nie ma go w tej chwili w domu. - odpowiedziała kobieta ojca.
Matka tylko potaknęła głową, ruszyła do samochodu i przed wejściem do samochodu dodała tylko byśmy pozdrowiły od niej Leonarda i odjechała.
No to zaczynamy zabawę.
Weszłyśmy do środka, a ojciec zabrał nasze walizki i o dziwo nawet Dominique mu pomogła.
Jeny, matka nigdy by tego nie zrobiła.
A co do środka to nie wiem co powiedzieć, zaniemówiłam i jestem w stu procentach pewna że Eli też. To przypominało pałac, od razu weszliśmy do wielkiego marmurowego, białego korytarza, na którego środku stały ogromne, także białe i także marmurowe schody z czarnymi barierkami, po jednej stronie schodów stała wielka rzeźba jakieś gołej kobiety a po drugiej drzwi, a raczej tylko ramy drzwi, bo ich samych nie było, do jak się spodziewam jadali, równolegle do nich były także ramy do wielkiego i jak już zdążyłam zauważyć pięknego salonu, na ścianach było jeszcze wiele białych, pozamykanych drzwi, których bez dokładnego przyjrzenia nie było widać. Jednak najpiękniejszym elementem wystroju był kryształowy żyrandol na środku pomieszczenia.
- Wow, tu jest ślicznie - wyszeptałam z zadumy.
Ojciec serdecznie podziękował i poprosił abyśmy poszły na górę przywitać się z dziadkiem i ich małą córeczką a oni zaniosą nam nasze walizki do naszych sypialń.
Zrobiłam pierwszy krok na schodach i bałam się; bałam się że je pobrudzę, więc szłam bardzo ostrożnie, na górę dotarłam po paru dobrych minutach Eli wychodziła już z pokoju w którym był dziadek. Pewnie znów ją okrzyczał o zbyt dużą ilość makijażu i z oburzenia wyszła z pokoju. Ja natomiast gdy tylko przekroczyłam próg pokoju rzuciłam się dziadkowi na szyję, a on odwzajemnił uścisk.
- Adrianno jak wyrosłaś! Mi takiemu staremu dziadowi nawet by nie przyszło do głowy, że ktoś kogo urodziła ta su... - dziadek powstrzymał się od użycia niecenzuralnego słowa, opisującego moją matkę i dokończył dalej - może być tak cudowną osobą. Nie za dużo makijażu, żadnych eksperymentów, śliczna jesteś Adrianno. - dziadek odwrócił się i podniósł z ziemi najpiękniejszą istotę jaką w życiu widziałam, jak się potem okazało moją młodsza przyrodnią siostrzyczkę. - Adrianno to Dakota. - przedstawił mi ją i nie czekając na moją reakcję dosłownie włożył mi ja w ręce.
Mała popatrzyła na mnie swoimi wielkimi, brązowymi oczkami i teraz mimo wcześniejszym oporom musiałam przyznać że malutka jest strasznie podobna do Dominique, co oznacza też, że wcześniej nie dostrzegałam jak ta kobieta jest piękna. Zaraz po tym jak przytuliłam do siebie małą, postawiłam ją na ziemi i pożegnałam się z nimi, tłumacząc się zmęczeniem, jednak nie poszłam do swojego pokoju tylko znów zeszłam na dół i poszłam do wielkiego salonu gdzie siedział mój ojciec wraz z Dominique, była piękna, aż za bardzo.
Chyba wpadam w kompleksy.Usiadłam na fotelu stojącego, na przeciw sofy, na której siedzieli oni.
- Nie sądziłam, że aż takiego majątku się dorobiłeś, tato. - powiedziałam uśmiechając się do nich, kobieta cały czas miała przyjazny uśmiech na twarzy, nie pomaga w nienawidzeniu jej.
Zaczynam ją lubić, nie dobrze!- Um, wasza córka, Dakota, jest cudowna, stokroć piękniejsza niż ten cały pałac, odziedziczyła urodę po Tobie, Dominique. - na mój komplement zarumieniła się.
- Jest mi niezmiernie miło, że ci się podoba.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam w wielkie okna przez które zobaczyłam grupkę chłopców, a wśród nich...
Nie to niemożliwe.
- Czy to Leo? - spytałam ich wskazując głową na widok za oknem.
Nie musieli potwierdzać, bo sama już to sobie zatwierdziłam. Zerwałam się na równe nogi i ruszyłam biegiem do drzwi wyjściowych, otworzyłam je i szybko wybiegłam z domu.
- Leo! - krzyknęłam i po chwili byłam w ramionach brata, przytulił mnie i lekko podniósł do góry obracając w powietrzu.
- Ada! - postawił mnie na nogi odsunął na długość jego ramion i przyglądał mi się, a ja jemu. Zmienił się, oj bardzo, na jego ciele przybyło tatuaży, kolczyków, włosy zabarwił na jeszcze ciemniejszą czerń, ale nadal był bardzo przystojny i nadal był najlepszym bratem pod słońcem. Gdy skończył skanować mnie wzrokiem, znów przyciągnął mnie z powrotem w swoje objęcia i pocałował delikatnie w czoło, był wiele wyższy ode mnie, mimo iż mam szpilki na nogach. - Nadal piękna i nadal sztywna, stęskniłem się księżniczko! - na jego określenie moje serce pękło, nie obchodziło mnie że dookoła stali jego znajomi i prawdopodobnie mierzyli nas wzrokiem, to nie było ważne, ważne było to że mój brat jest obok mnie. - Czy Eli też jest?
- Taaa, jednak coś nie w humorze. - powiedziałam w pierś brata, bo nadal mnie do siebie przytulał.
- Nie żeby to było czymś dziwnym. - zaśmiał się i odepchnął od siebie po czym złapał za rękę. - Ludzie, to moja najcudowniejsza siostrzyczka, Adrianna. - na jego słowa uśmiechnęłam się do każdego i podałam im rękę poznając ich imiona, był Dennis, Mark, Niall i Zayn -- wszyscy dosłownie przerażający.
- My się zbieramy, trzymajcie się, do jutra! - powiedział mój braciszek i odwrócił nas prowadząc do domu.
Tak bardzo za nim tęskniłam!
_________________________________
Jest i pierwszy rozdział, mam nadzieję że wam się spodoba bo UWAGA mi pierwszy raz podoba się coś co napisałam sama! <3 Mam nadzieję że będziecie stałymi czytaczami i przede wszystkim stałymi komentatorami.
Jeśli przeczytałeś rozdział, proszę uszanuj mój trud w jego pisanie i skomentuj!